Tak, czas na skargi i zażalenia.
Siedzę w domu, staram się przeczytać, to co dawno powinno być przeczytane, następnie spróbować to skomentować. "Lalki" Prusa nie wypożyczyłam, bo w bibliotece jest tylko tom II. Co za debil wypożycza tylko I i III tom? Ogólnie, to nie wiem dlaczego, ale "Lalka" u mnie w bibiliotece jest podzielona na trzy tomy. Tak, wiem, że toto ma dwa.
Ostatnio ludzie się na mnie uwzięli, gadają o homoseksualizmie, Grodzkiej i kolejnych pozimowych dziurach na polskich szybkobiegowych autostradach, chociaż zima jeszcze się nie skończyła (w każdym razie u mnie).
Zaczęłam kolejne trzy opowiadania, istne Mary Sue... Za to opowiadanie z Bleach'a nad którym męczę się od sierpnia jest dopiero w połowie. Miała być krótka, zabawna historia, wyszły siódme poty i kolejna przerwana w połowie robota. Ja tak się nie bawię.
Dlatego jednoczę się w bulu i (bez)nadzieji z Niofomune-sama. Bardzo mi przykro, że jesteś chora i ci nudno. Wyślę ci Moriego na chatę, to przynajmniej Masamune-sama będzie miał za czym ganiać na koniu, może nawet zagra w polo? Czy hokej na trawie, czy-jakkolwiek-się-to-cholerstwo-zwie.
Jeszcze jedno. Oto jak Neryo pisze prace domowe na polski.
Usiadłam sobie grzecznie do laptopa o godzinie 22:12 z zamiarem napisania analizy i interpretacji wiersza Wisławy Szymborskiej "Pejzaż". Bardzo ładny wiersz, polecam. Więc siedzę. Ale zanim zacznę cokolwiek robić, sprawdzam czy od wczoraj nic się w świecie j-rocka nie zmieniło. Niestety, nikt nie ogłosił, że mnie kocha, albo że ma zamiar przyjechać do Polski podczas europejskiej trasy koncertowej, więc wróciłam do pisania. Włączyłam sobie muzykę Dir en Grey. Piszę, piszę, piszę, nic nie rozumiem z tego co piszę, ale twardo piszę dalej. W pewnym momencie musiałam sprawdzić coś o baroku w internecie. Przez przypadek znalazłam jakiś podejrzany raport o dewiacjach seksualnych na terenie Polski w epoce baroku. I skończyłam pracę o drugiej nad ranem, słuchając Kyo śpiewającego o śmierci, czytając wyznanie Jana Witkowskiego, który przeleciał 60 kur, gęś, krowę, konia i usiłował przelecieć wiewórkę, popijając herbatkę z melisy na uspokojenie. W znaczeniu, ja popijałam herbatkę czytając to wszystko, a nie Witkowski przelatując ( 0.0 ) te wszystkie kury, gęsi i inne zwierzątka.
Dziękuję, do widzenia