Yo.
Więc tak. Krótkie coś. Jedyne co udało mi się kiedykolwiek zakończyć.
Zainspirowane wywiadem-rozmową dwóch aktorek Takarazuki, Seny Jun oraz Oozory Yuuhi.
Tytuł jest roboczy i beznadziejny, ale nie mam innego pomysłu. Jak dla mnie całość lekko pachnie yuri. Ale tak lekko, leciutko.
Jeśli ktoś tu kiedykolwiek wejdzie, niech zostawi konstruktywny komentarz. Krytyka (krytyka NIE wulgaryzmy) bardzo mile widziana. Jakoś muszę się doskonalić, a bez pomocy nie do końca wiem, co właściwie robię źle. Miłego.
Pamiętam, gdy
zobaczyłam cię po raz pierwszy. Stałaś na korytarzu, mijana przez roześmiane
grupki dziewcząt. Obojętny wyraz twarzy mógłby zmylić niedokładnego obserwatora,
ale ja zauważyłam zmarszczone kąciki ust, lekko zaniepokojone, piwne oczy. Nie
wiem dlaczego to zrobiłam. Myślę, że czułyśmy się tak samo źle. Stojące
samotnie, po dwóch stronach korytarza… To był impuls, jeden z wielu, które
kierują moim życiem.
- Cześć! Podoba mi się twój płaszcz. Skąd go masz?
Uniesione brwi,
pełne usta wygięte w wymuszonym uśmiechu.
- Z szafy babci. Ma jakieś 50 lat. – Wymawiasz słowa powoli,
z trudem. Widać, że japoński nie jest twoim ojczystym językiem. Nie jesteś
zainteresowana rozmową, nie odpowiadasz na pytanie o imię. Nawet nie wiesz jak
mnie to zabolało.
- Jestem Sayako. – Cicho wypowiedziane zdanie uderza w moje
plecy z siłą rozpędzonego samochodu.
Odwracam się z radością.
- Katsumi. Skąd jesteś?
- Zza granicy.
Te zdawkowe
odpowiedzi były denerwujące, ale sprawiały, że chciałam być wścibska, pytać i
pytać, aż do wyprowadzenia cię z równowagi. Chciałam żebyś pokazała emocje,
nakrzyczała na mnie, pozbyła się tego obojętnego tonu. Nie zrobiłam tego,
zabrakło mi odwagi. Zamiast tego mówiłam o sobie. O moim domu, pokoju,
ulubionej muzyce... Byłaś dobrym słuchaczem. Przerywałaś mi tylko gdy mówiłam
zbyt szybko. Z głośnika nad nami płynęły nazwiska dziewczyn wzywanych na
egzamin. A my prowadziłyśmy tę parodię dialogu.
Pamiętam chwilę, w której usłyszałam swoje nazwisko.
Czasami tak jest, że gdy na coś czekasz czas płynie powoli i
spokojnie, a gdy przychodzi co do czego to miękną ci nogi, trzęsą się ręce i
czujesz każdą kroplę krwi płynącą przez twoje ciało. To było to. Ruszyłam
roztrzęsiona przed siebie. Miałam nadzieję, ze wykonasz jakiś ruch. Złapiesz mnie
za ramię, szturchniesz, szepniesz ciepłe słowo. Nie. Nie ty. Nawet nie
drgnęłaś, gdy w drzwiach obejrzałam się na ciebie.
Dzień dobry,
zaśpiewaj, zatańcz, do widzenia. Nawet nie zauważyłam kiedy upłynął test. I
potem szary, powoli pustoszejący korytarz. Nie wiedziałam dlaczego czekam.
Teraz wiem. Gdybyś to przeczytała... Już widzę twoją minę, lekko uniesione brwi i
komentarz „Jakie to słodkie”. To takie w twoim stylu.
W końcu przyszłaś.
Byłaś zdziwiona moim widokiem. Skinęłaś mi głową i poszłaś w milczeniu przed
siebie. Wiedziałam, że nie zrobisz nic więcej, a jednak zawiodłam się.
Chciałam, żebyś się zatrzymała, uniosła kąciki ust, A tu nic.
Pamiętam twoją sylwetkę na tle ostatnich promieni słońca
przebijających się przez szklane drzwi. Pobiegłam za tobą, ale zniknęłaś w
tłumie szarych ludzi goniących swoje szare sprawy. Czasami tylko, gdy jadę
metrem, albo spaceruję w deszczu mam wrażenie, że w oddali majaczy twoja
postać. I od razu pragnę podbiec, wzbudzić w tobie więcej uczuć niż tylko
zdziwienie... Ale za każdym razem okazuje się, że to nie ty. A ja i tak próbuję,
jak natrętna mucha. Wciąż mam nadzieję, że gdzieś tam jesteś.
Neryo ma nadzieję, że się podobało.